wtorek, 24 grudnia 2013

Świąteczna Miniaturka.






    Święta w Hogwarcie właśnie się rozpoczęły. Hermiona nie wracała w tym roku do swojego domu więc teraz siedziała zaczytana w Wielkiej Sali i przegryzała ciasteczka. Harry i Ron przed chwilą pożegnali się z nią i poszli do dormitorium, musieli coś obgadać, jednak nie wtajemniczyli jej w to. Wolała się tym nie interesować, zwłaszcza że byli z nimi Fred i George.
    Właśnie skończyła się kolacja, więc pomieszczenie powoli pustoszało, zapełnione wcześniej pozostałymi uczniami, którzy zostali w te święta. Po chwili na horyzoncie zamajaczyła jej znajoma jasna czupryna. Odwróciła szybko wzrok ignorując wchodzącego Dracona i wróciła do swojej książki. Nie minęło dużo czasu, gdy poczuła, że ktoś nad nią stoi.
   - Ekhm, możemy pogadać? - usłyszała nad swoim uchem głos, którego zupełnie nie spodziewała się usłyszeć. Zaskoczona wstała szybko od stołu, zrzucając niechcący książkę. Chłopak schylił się po nią i podał Hermionie.
    - Jasne - wydukała, nie wiedząc co powiedzieć. - O co chodzi?
    Draco obejrzał się za siebie, jakby sprawdzając czy nikt ich nie podsłuchuje, po czym odpowiedział niepewnie:
    - Myślę, że czas na zawieszenie broni.
    Hermiona zrobiła wielkie oczy. Zastanawiała się, czy nie ma czasem jakichś omamów.
    - Przepraszam? Co powiedziałeś?
    - Powiedziałem, że chcę się z tobą pogodzić - złapał się za głowę i poczochrał dotąd nienagannie ułożone włosy. - Nie pytaj czemu. Po prostu myślę, że tak będzie najlepiej.
    Dziewczyna nie miała pojęcia co powiedzieć. Nigdy nie spodziewała się, że Draco pierwszy wyciągnie rękę na zgodę, nie sądziła, że stać go na taki gest.
    - W porządku - odparła, wciąż nie wierząc w to co widzi. - To chyba dobry pomysł.
    Malfoy pokiwał przytakująco głową. Hermiona wiedziała, że cała ta sytuacja stresuje go, jednak nie dziwiła mu się.
     - Jesteś w stanie aż tak się zmienić? - spytała cicho.
    - Jeśli czegoś chcę, to to osiągam - uśmiechnął się zawadiacko. - Mam tylko nadzieję, że jesteś w stanie wybaczyć mi to jak nazywałem cię szlamą... 



***



    Harry i Ron właśnie wyszli z dormitorium i podążyli korytarzem do Wielkiej Sali, chcąc wrócić po Hermionę. Bliźniacy postanowili porobić kawały młodszym uczniom, więc zaraz po wyjściu z Pokoju Wspólnego rozstali się z nimi.
    - No i co sądzisz? Moi bracia są pokręceni, ale genialni.
    - Genialni to będą, jak nikt ich nie złapie - zaśmiał się Harry.
    - Ich nie da się złapać - odparł dumnie Ron zapychając usta czekoladką. - Jestem ciekaw czy uda nam się użyć kilku ich zaklęć na Ślizgonach.
    - Daj spokój, Ron - odpowiedział Harry, po czym obaj wkroczyli do Wielkiej Sali. Jednak ledwo przekroczyli próg, a stanęli jak wmurowani. Przed nimi, przy stole Gryfonów stała Hermiona. Nie zdziwiłby ich ten fakt gdyby nie stojący naprzeciwko niej Draco.
    - A ten czego chce? - warknął cicho Ron. - Widzisz ten jego wredny uśmieszek?
    - Chodźmy bliżej - zasugerował Harry po czym ruszył w stronę przyjaciółki. - Podsłuchamy o czym mówią.
    Ukryli się za grupką osób stojących przed nimi. Jednak długo nie podsłuchiwali.
    - ...cię szlamą - głos Dracona, mimo że cichy, wyraźnie dotarł do ich uszu.
    - Co za wredna fretka! Nawet w święta musi ją przezywać! - wybuchnął nagle Ron. - Tym razem mu nie daruję! - warknął i wybiegł przed nich celując różdżką w Ślizgona. Po chwili z jej końca wyleciała szaroniebieska smuga. Draco nie zdążył wyciągnąć różdżki, więc nie zdołał odbić nieznanego zaklęcia. Poczuł, że jakaś siła unosi go nieznacznie w powietrze, a pojawiające się znikąd kolorowe łańcuchy na choinkę otoczyły go ze wszystkich stron, szczelnie go oplatając. Różdżka wyleciała z jego kieszeni, więc nie miał nawet jak odpłacić rudzielcowi.
    - Ron, co ty robisz?! - krzyknęła Hermiona jednak za chwilę wybuchnęła śmiechem patrząc na Dracona. Był to zaiste przezabawny widok. Łańcuchy i wstążki we wszystkich kolorach tęczy otoczyły Ślizgona niczym żywą choinkę.
    - Niech no ja cię tylko dorwę, Weasley! – warknął Malfoy, gdy na głowę spadła mu bombka. Hermiona zachichotała cicho, zasłaniając usta dłonią. Nie chciała, żeby widział jak śmieje się z niego. Zwłaszcza, że przed chwilą próbował się z nią pogodzić. W dodatku Ron ośmieszył go na oczach innych, którzy teraz głośno rechotali trzymając się za brzuchy. Malfoy przymknął oczy. Hermiona nie potrafiła określić czy właśnie próbuje pohamować nerwy czy walczy z tym żeby się nie rozpłakać. Nagle zrobiło jej się go żal.
    - Dobra, wypuśćcie go już – powiedziała hamując w sobie ostatnie napady śmiechu.
    - A to niby czemu? – zaśmiał się Ron. Draco zdążył otworzyć oczy i wpatrywał się teraz w rudzielca. Nie miał już siły walczyć. Bez różdżki był bezsilny. – Niech sobie dynda do wieczora.
    Malfoy zmrużył oczy i mruknął coś niezrozumiale. Spojrzał na stolik Ślizgonów, gdzie nikt raczej nie kwapił się mu pomóc. Pokiwał z zażenowaniem głową. Ludzie powoli zaczęli się rozchodzić aż w końcu zostali tylko Harry, Ron, Hermiona i uwięziony Draco.
    - No czas się zbierać – zdecydował Ron i zmierzył powolnym krokiem do wyjścia.
    - Zaraz, zostawimy go tutaj? – spytała Hermiona, patrząc na Malfoya, który bezradnie zwiesił głowę.
    - Nie powinien znów cię wyzywać – stwierdził Harry i pociągnął Hermionę do wyjścia. – Niech w końcu poniesie jakąś karę.
    Hermiona złapała się za głowę, gdy przypomniała sobie rozmowę z Draco. Nadal nie mogła uwierzyć w to, co jej wtedy powiedział.
    - Ale on mnie nie wyzywał – powiedziała ze śmiechem. Draco uniósł lekko głowę i popatrzył zaskoczony na dziewczynę. – Po prostu rozmawialiśmy. Prawda, Draco? – Chłopak wciąż wpatrywał się w nią powtarzając w głowie tylko dwa słowa ‘wybaczyła mi’ w kółko niczym mantrę. W końcu się ocknął i kiwnął głową. Hermiona spojrzała na przyjaciół z uśmiechem. - No więc uwolnijcie go i pójdziemy.
    - Harry, chyba mamy problem - powiedział sztywno Ron spoglądając na przyjaciela. Potter kiwnął tylko głową.
    - Jaki problem? - zapytała lekko wystraszona Hermiona.
    - To zaklęcie dostaliśmy od Freda i George’a. I dlatego też nie tak łatwo je zdjąć. Właściwie nie da się - skrzywił się Harry.
    - Wszystko trzeba rozplatać ręcznie - dodał Ron. Hermiona zrobiła zaskoczoną minę, a Malfoy przewrócił oczami. Był cały od głowy do stóp zaplątany w przeróżne wstążki, łańcuchy i girlandy. Rozplątywanie tego zajmie co najmniej godzinę.
    - Tylko twoi durni bracia mogli wymyśleć takie coś, Weasley - warknął Draco.
    - Liczyliśmy na to, że pomogą ci Ślizgoni- powiedział Harry.
    - No a teraz...no...jest już...ekhm późno, więc...tego... - jąkał się Ron cofając się do tyłu. Draco ich wyczuł i powiedział podniesionym głosem:
    - O nie, nie, nie. Wy to rzuciliście, wy mnie rozplączecie!
    - Wiesz, chcielibyśmy ale...cisza nocna...
    - Ja się tym zajmę jak wam się tak spieszy do łóżek - wtrąciła się w końcu Hermiona i odwróciła się na pięcie podchodząc do Dracona...



***



    - Wybacz, Ron to przygłup - powiedziała, gdy jej przyjaciele wyszli. Skrzywiła się, chwytając pierwszą wstążkę i rozplątując wielki węzeł.
    - Co ty nie powiesz? - odpowiedział sarkastycznie Draco wciąż lewitując w powietrzu.
    - Oj, już nie bądź taki - odparła przewracając oczami. - Zamknij oczy i nic nie mów. - Kolejna wstążka padła na ziemię. Po chwili już się nie odzywali. Zapadła cisza, przerywana raz po raz szelestami długich wstążek i łańcuchów. Zwinne palce Hermiony dosyć szybko uporały się z magiczną plątaniną supłów i spirali. Draco czując w końcu grunt pod nogami westchnął z ulgą i otrząsnął się z resztek ozdób.
    - Nareszcie - powiedział idąc do wyjścia, gdy nagle zatrzymał się w pół kroku i odwrócił. Hermiona tała tam z nieodgadnioną miną, a dookoła niej walały się resztki po magicznych dekoracjach. - Ty nie idziesz? - spytał. Poczuł się nieswojo odzywając się do niej tak normalnie, ale zaparł się w sobie, że się zmieni. Obiecał jej to.
    - Nie sądzisz, że trzeba zrobić tu porządek? - spytała, patrząc na niego niepewnie.
    Malfoy zrobił znudzoną minę i szybko machnął różdżką, doprowadzając Wielką Salę do porządku.
    - Może być? - spytał krzywo się uśmiechając.
    - Jasne - burknęła Hermiona. Draco wiedział o co jej chodzi, jednak trudno mu było zdobyć się na powiedzenie tego jednego słowa. Westchnął głęboko i zapatrzył się na rozczarowaną twarz dziewczyny. Podszedł do niej i wyjął małą zieloną wstążkę z jej włosów.
    - Ja... dziękuję - powiedział cicho, spuszczając wzrok.
    Hermiona uśmiechnęła się.
    - Nie masz za co - odparła wyraźnie weselsza. - On się naprawdę zmienia - pomyślała patrząc na niego uważnie. Zobaczyła w jego oczach iskierki, których jeszcze nigdy nie miała okazji obserwować. Nie wiedziała, co się z nią działo, ale nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Nagle chłopak popatrzył w górę, na co Hermiona również podniosła głowę. Pomiędzy tańczącymi w powietrzu magicznymi płatkami spadającego śniegu ujrzała małą gałązkę.
    - Zaraz, czy to jemio... - nie zdążyła dokończyć, gdyż Draco wpił się w jej usta tak gwałtownie, że niemal straciła równowagę. Zaskoczona próbowała się od niego oderwać, jednak ten trzymał ją mocno w swoich ramionach. W końcu mu się poddała, uświadamiając sobie, że sama zawsze marzyła o tym pocałunku.
    - Święta naprawdę są magiczne - pomyślała i zatraciła się całkowicie w jego objęciach...



________________________________________

Tak jak Draco Hermionę, tak ja proszę Was dziś o wybaczenie, że nie pojawił się tutaj dziś rozdział. Miałam mały problem z weną, która postanowiła popłynąć na nieznane wody i dopiero dziś wróciła. W ramach przeprosin napisałam tą miniaturkę. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu, tym bardziej, że jest to pierwsza miniaturka jaką kiedykolwiek napisałam. 

A że dziś Wigilia, to pragnę Wam wszystkim życzyć ciepłych, spokojnych świąt, wystrzałowego Sylwestra i dużo radości, miłości i uśmiechu na twarzy w przyszłym roku. Niech będzie lepszy! :)


.