Święta w Hogwarcie właśnie
się rozpoczęły. Hermiona nie wracała w tym roku do swojego domu więc teraz
siedziała zaczytana w Wielkiej Sali i przegryzała ciasteczka. Harry i Ron przed
chwilą pożegnali się z nią i poszli do dormitorium, musieli coś obgadać, jednak
nie wtajemniczyli jej w to. Wolała się tym nie interesować, zwłaszcza że byli z
nimi Fred i George.
Właśnie skończyła się
kolacja, więc pomieszczenie powoli pustoszało, zapełnione wcześniej pozostałymi
uczniami, którzy zostali w te święta. Po chwili na horyzoncie zamajaczyła jej
znajoma jasna czupryna. Odwróciła szybko wzrok ignorując wchodzącego Dracona i
wróciła do swojej książki. Nie minęło dużo czasu, gdy poczuła, że ktoś nad nią
stoi.
- Ekhm, możemy pogadać? -
usłyszała nad swoim uchem głos, którego zupełnie nie spodziewała się usłyszeć.
Zaskoczona wstała szybko od stołu, zrzucając niechcący książkę. Chłopak schylił
się po nią i podał Hermionie.
- Jasne - wydukała, nie
wiedząc co powiedzieć. - O co chodzi?
Draco obejrzał się za
siebie, jakby sprawdzając czy nikt ich nie podsłuchuje, po czym odpowiedział
niepewnie:
- Myślę, że czas na
zawieszenie broni.
Hermiona zrobiła wielkie
oczy. Zastanawiała się, czy nie ma czasem jakichś omamów.
- Przepraszam? Co
powiedziałeś?
- Powiedziałem, że chcę się
z tobą pogodzić - złapał się za głowę i poczochrał dotąd nienagannie ułożone
włosy. - Nie pytaj czemu. Po prostu myślę, że tak będzie najlepiej.
Dziewczyna nie miała pojęcia
co powiedzieć. Nigdy nie spodziewała się, że Draco pierwszy wyciągnie rękę na
zgodę, nie sądziła, że stać go na taki gest.
- W porządku - odparła,
wciąż nie wierząc w to co widzi. - To chyba dobry pomysł.
Malfoy pokiwał przytakująco
głową. Hermiona wiedziała, że cała ta sytuacja stresuje go, jednak nie dziwiła
mu się.
- Jesteś w stanie aż tak się
zmienić? - spytała cicho.
- Jeśli czegoś chcę, to to
osiągam - uśmiechnął się zawadiacko. - Mam tylko nadzieję, że jesteś w stanie
wybaczyć mi to jak nazywałem cię szlamą...
***
Harry i Ron właśnie wyszli z
dormitorium i podążyli korytarzem do Wielkiej Sali, chcąc wrócić po Hermionę.
Bliźniacy postanowili porobić kawały młodszym uczniom, więc zaraz po wyjściu z
Pokoju Wspólnego rozstali się z nimi.
- No i co sądzisz? Moi bracia
są pokręceni, ale genialni.
- Genialni to będą, jak nikt
ich nie złapie - zaśmiał się Harry.
- Ich nie da się złapać -
odparł dumnie Ron zapychając usta czekoladką. - Jestem ciekaw czy uda nam się
użyć kilku ich zaklęć na Ślizgonach.
- Daj spokój, Ron - odpowiedział Harry, po
czym obaj wkroczyli do Wielkiej Sali. Jednak ledwo przekroczyli próg, a
stanęli jak wmurowani. Przed nimi, przy stole Gryfonów stała Hermiona. Nie
zdziwiłby ich ten fakt gdyby nie stojący naprzeciwko niej Draco.
- A ten czego chce? -
warknął cicho Ron. - Widzisz ten jego wredny uśmieszek?
- Chodźmy bliżej -
zasugerował Harry po czym ruszył w stronę przyjaciółki. - Podsłuchamy o czym
mówią.
Ukryli się za grupką osób
stojących przed nimi. Jednak długo nie podsłuchiwali.
- ...cię szlamą - głos
Dracona, mimo że cichy, wyraźnie dotarł do ich uszu.
- Co za wredna fretka! Nawet
w święta musi ją przezywać! - wybuchnął nagle Ron. - Tym razem mu nie daruję! -
warknął i wybiegł przed nich celując różdżką w Ślizgona. Po chwili z jej końca
wyleciała szaroniebieska smuga. Draco nie zdążył wyciągnąć różdżki, więc nie
zdołał odbić nieznanego zaklęcia. Poczuł, że jakaś siła unosi go nieznacznie w
powietrze, a pojawiające się znikąd kolorowe łańcuchy na choinkę otoczyły go ze
wszystkich stron, szczelnie go oplatając. Różdżka wyleciała z jego kieszeni,
więc nie miał nawet jak odpłacić rudzielcowi.
- Ron, co ty robisz?! - krzyknęła
Hermiona jednak za chwilę wybuchnęła śmiechem patrząc na Dracona. Był to zaiste
przezabawny widok. Łańcuchy i wstążki we wszystkich kolorach tęczy otoczyły
Ślizgona niczym żywą choinkę.
- Niech no ja cię tylko
dorwę, Weasley! – warknął Malfoy, gdy na głowę spadła mu bombka. Hermiona
zachichotała cicho, zasłaniając usta dłonią. Nie chciała, żeby widział jak
śmieje się z niego. Zwłaszcza, że przed chwilą próbował się z nią pogodzić. W
dodatku Ron ośmieszył go na oczach innych, którzy teraz głośno rechotali
trzymając się za brzuchy. Malfoy przymknął oczy. Hermiona nie potrafiła
określić czy właśnie próbuje pohamować nerwy czy walczy z tym żeby się nie
rozpłakać. Nagle zrobiło jej się go żal.
- Dobra, wypuśćcie go już –
powiedziała hamując w sobie ostatnie napady śmiechu.
- A to niby czemu? – zaśmiał
się Ron. Draco zdążył otworzyć oczy i wpatrywał się teraz w rudzielca. Nie miał
już siły walczyć. Bez różdżki był bezsilny. – Niech sobie dynda do wieczora.
Malfoy zmrużył oczy i
mruknął coś niezrozumiale. Spojrzał na stolik Ślizgonów, gdzie nikt raczej nie
kwapił się mu pomóc. Pokiwał z zażenowaniem głową. Ludzie powoli zaczęli się
rozchodzić aż w końcu zostali tylko Harry, Ron, Hermiona i uwięziony Draco.
- No czas się zbierać –
zdecydował Ron i zmierzył powolnym krokiem do wyjścia.
- Zaraz, zostawimy go tutaj?
– spytała Hermiona, patrząc na Malfoya, który bezradnie zwiesił głowę.
- Nie powinien znów cię
wyzywać – stwierdził Harry i pociągnął Hermionę do wyjścia. – Niech w końcu
poniesie jakąś karę.
Hermiona złapała się za
głowę, gdy przypomniała sobie rozmowę z Draco. Nadal nie mogła uwierzyć w to,
co jej wtedy powiedział.
- Ale on mnie nie wyzywał –
powiedziała ze śmiechem. Draco uniósł lekko głowę i popatrzył zaskoczony na
dziewczynę. – Po prostu rozmawialiśmy. Prawda, Draco? – Chłopak wciąż wpatrywał
się w nią powtarzając w głowie tylko dwa słowa ‘wybaczyła mi’ w kółko niczym
mantrę. W końcu się ocknął i kiwnął głową. Hermiona spojrzała na przyjaciół z
uśmiechem. - No więc uwolnijcie go i pójdziemy.
- Harry, chyba mamy problem
- powiedział sztywno Ron spoglądając na przyjaciela. Potter kiwnął tylko głową.
- Jaki problem? - zapytała
lekko wystraszona Hermiona.
- To zaklęcie dostaliśmy od
Freda i George’a. I dlatego też nie tak łatwo je zdjąć. Właściwie nie da się -
skrzywił się Harry.
- Wszystko trzeba rozplatać
ręcznie - dodał Ron. Hermiona zrobiła zaskoczoną minę, a Malfoy przewrócił
oczami. Był cały od głowy do stóp zaplątany w przeróżne wstążki, łańcuchy i
girlandy. Rozplątywanie tego zajmie co najmniej godzinę.
- Tylko twoi durni bracia
mogli wymyśleć takie coś, Weasley - warknął Draco.
- Liczyliśmy na to, że
pomogą ci Ślizgoni- powiedział Harry.
- No a teraz...no...jest
już...ekhm późno, więc...tego... - jąkał się Ron cofając się do tyłu. Draco ich
wyczuł i powiedział podniesionym głosem:
- O nie, nie, nie. Wy to
rzuciliście, wy mnie rozplączecie!
- Wiesz, chcielibyśmy
ale...cisza nocna...
- Ja się tym zajmę jak wam
się tak spieszy do łóżek - wtrąciła się w końcu Hermiona i odwróciła się na
pięcie podchodząc do Dracona...
***
- Wybacz, Ron to przygłup - powiedziała,
gdy jej przyjaciele wyszli. Skrzywiła się, chwytając pierwszą wstążkę i
rozplątując wielki węzeł.
- Co ty nie powiesz? -
odpowiedział sarkastycznie Draco wciąż lewitując w powietrzu.
- Oj, już nie bądź taki -
odparła przewracając oczami. - Zamknij oczy i nic nie mów. - Kolejna wstążka
padła na ziemię. Po chwili już się nie odzywali. Zapadła cisza, przerywana raz
po raz szelestami długich wstążek i łańcuchów. Zwinne palce Hermiony dosyć
szybko uporały się z magiczną plątaniną supłów i spirali. Draco czując w końcu grunt
pod nogami westchnął z ulgą i otrząsnął się z resztek ozdób.
- Nareszcie - powiedział
idąc do wyjścia, gdy nagle zatrzymał się w pół kroku i odwrócił. Hermiona tała
tam z nieodgadnioną miną, a dookoła niej walały się resztki po magicznych
dekoracjach. - Ty nie idziesz? - spytał. Poczuł się nieswojo odzywając się do
niej tak normalnie, ale zaparł się w sobie, że się zmieni. Obiecał jej to.
- Nie sądzisz, że trzeba
zrobić tu porządek? - spytała, patrząc na niego niepewnie.
Malfoy zrobił znudzoną minę
i szybko machnął różdżką, doprowadzając Wielką Salę do porządku.
- Może być? - spytał krzywo
się uśmiechając.
- Jasne - burknęła Hermiona. Draco wiedział
o co jej chodzi, jednak trudno mu było zdobyć się na powiedzenie tego jednego
słowa. Westchnął głęboko i zapatrzył się na rozczarowaną twarz dziewczyny.
Podszedł do niej i wyjął małą zieloną wstążkę z jej włosów.
- Ja... dziękuję -
powiedział cicho, spuszczając wzrok.
Hermiona uśmiechnęła się.
- Nie masz za co - odparła
wyraźnie weselsza. - On się naprawdę
zmienia - pomyślała patrząc na niego uważnie. Zobaczyła w jego oczach
iskierki, których jeszcze nigdy nie miała okazji obserwować. Nie wiedziała, co
się z nią działo, ale nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Nagle chłopak
popatrzył w górę, na co Hermiona również podniosła głowę. Pomiędzy tańczącymi w
powietrzu magicznymi płatkami spadającego śniegu ujrzała małą gałązkę.
- Zaraz, czy to jemio... -
nie zdążyła dokończyć, gdyż Draco wpił się w jej usta tak gwałtownie, że niemal
straciła równowagę. Zaskoczona próbowała się od niego oderwać, jednak ten
trzymał ją mocno w swoich ramionach. W końcu mu się poddała, uświadamiając
sobie, że sama zawsze marzyła o tym pocałunku.
- Święta naprawdę są magiczne - pomyślała i zatraciła się całkowicie w jego objęciach...
________________________________________
Tak jak Draco Hermionę, tak ja proszę Was dziś o wybaczenie, że nie pojawił się tutaj dziś rozdział. Miałam mały problem z weną, która postanowiła popłynąć na nieznane wody i dopiero dziś wróciła. W ramach przeprosin napisałam tą miniaturkę. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu, tym bardziej, że jest to pierwsza miniaturka jaką kiedykolwiek napisałam.
A że dziś Wigilia, to pragnę Wam wszystkim życzyć ciepłych, spokojnych świąt, wystrzałowego Sylwestra i dużo radości, miłości i uśmiechu na twarzy w przyszłym roku. Niech będzie lepszy! :)
.