wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 2: Szczur








    Powolnym krokiem weszła do Wielkiej Sali na śniadanie. Przetarła dłonią zaspane oczy i skierowała się w stronę stołu Gryfonów. Ociężale usiadła na swoim miejscu i położyła na talerzu kilka tostów.
    - Hermiono? – usłyszała głos Harry’ego.
    - Hm? – podniosła na niego wzrok.
    - Wszystko w porządku? – spytał, przegryzając jednocześnie swoje śniada-nie.
    Hermiona szeroko ziewnęła.
    - Tak Harry, wszystko gra. Po prostu... po prostu się nie wyspałam – od-powiedziała szybko. Nie chciała wspominać nikomu o swoich koszmarach. Wiedziała, że chcieliby znać wszystkie, nawet najmniejsze szczegóły. Nie chciała do tego wracać. Wystarczyło jej, że wciąż widziała przed oczami swoich martwych rodziców i tajemniczego Śmierciożercę. Odruchowo zła-pała się za szyję na której spoczywał jej medalion. Rozejrzała się nerwowo, co nie umknęło uwadze jej przyjaciół.
    - Coś się stało? – spytał Ron również się rozglądając. Hermiona zasko-czona spojrzała na niego.
    - Ja... ja muszę na chwilę iść do... do biblioteki – powiedziała podnosząc się z miejsca. Ron powstrzymał ją, chwytając jej nadgarstek.
    - Po co miałabyś iść tak wcześnie do biblioteki? – spytał podejrzliwie.
    - Oj Ron, daj jej spokój – wtrąciła się Ginny. – Nie wiesz, że Hermiona naj-chętniej zamieszkałaby między książkami? – popatrzyła na przyjaciółkę pocieszająco.
    Ron puścił rękę dziewczyny.
    - No tak... – odpowiedział. – Tylko żebyśmy nie musieli znów wyciągać cię stamtąd siłą – zaśmiał się pod nosem i pozwolił jej odejść.
    - Pamiętaj, że idziemy dziś do Hogsmeade– przypomniał jej Harry i wrócił do swojego śniadania.
    - Przyjdę po ciebie – powiedziała ruda z uśmiechem.
    Hermiona popatrzyła na nią z wdzięcznością. Jej usta wymówiły nieme ‘dziękuję’. Odwróciła się aby wyjść. Pogrążona w rozmyślaniach w ogóle nie patrzyła przed siebie. Przekraczając próg Wielkiej Sali wpadła na kogoś, jednocześnie wywracając sie na podłogę.
    - Jak chodzisz Granger? – warknął obolały głos nad jej uchem. Spojrzała w górę. Nad nią stał Malfoy razem z Zabinim, który masował swoje czoło. Draco bez słowa zmierzył dziewczynę obojętnym spojrzeniem, które od razu zmieniło swój wyraz, gdy ujrzał jak zza jej szaty wystaje znajomy mu medalion. Rozejrzał się niepewnie po pomieszczeniu, po czym odwrócił się pospiesznie i wyszedł z Wielkiej Sali zostawiając Blaise’a w niemym osłupieniu.
    Hermiona podniosła się z ziemi, szybko poprawiła szatę, chowając skrzętnie medalion, i wyminęła Ślizgona.
    - Głupia szlama... - usłyszała za sobą ciche warknięcie. Zignorowała je i ruszyła przed siebie. Nie poszła jednak do biblioteki. Chciała pobyć chwilę sama, pomyśleć o kilku rzeczach i o ostatnich zdarzeniach. Nawet nie zastanawiała się dokąd prowadzą ją niesforne schody. Po chwili znalazła się przed ścianą na siódmym piętrze, gdzie ukazał jej się Pokój Życzeń. Już miała złapać za klamkę, gdy nagle poczuła, że nie jest tutaj sama. Powoli się odwróciła. Zaraz za nią stał nie kto inny jak Draco.
    - Granger! Co ty tutaj robisz? – warknął cicho.
    - Mogę ci zadać to samo pytanie, Malfoy – odpowiedziała przez zęby.
    - Spadaj stąd – odpowiedział.
    - Bo co? – odparła zdziwiona pewnością swojego głosu.
    Twarz Dracona wykrzywiła się w grymasie gniewu. Już miał sięgnąć po różdżkę, jednak jego dłoń zatrzymała się w połowie drogi. Utkwił wzrok na jej szyi i powoli do niej podszedł.
    - Co to jest? – spytał niemal szeptem.
    - Nie wiem co masz na myśli – odpowiedziała wymijająco.
    - Dobrze wiesz, o czym mówię – powiedział ostro. – Medalion. Skąd go masz?
    - Niby czemu tak cię to interesuje? – wystraszyła się. Nie chciała, by kto-kolwiek poznał jej mały sekret. Myślała, że po dwóch latach Malfoy zapomni o wszystkim i nie będzie o nic wypytywał. Myliła się. – Nie mam zamiaru nic ci mówić.
    - Nie to nie. I tak dowiem się wszystkiego – odpowiedział, akcentując ostatnie słowo i zniknął razem z drzwiami do Pokoju Życzeń...



***



    Odłożyła kolejną książkę na półkę. Nic nie potrafiło zająć jej uwagi po spotkaniu z Malfoyem. On nie mógł się dowiedzieć czegoś, o czym sama właściwie nic nie wiedziała. Próbowała się uspokoić, gdy nagle zastanowiło ją, co właściwie Malfoy mógł robić na siódmym piętrze, i to w Pokoju Życzeń. Czuła, że sam na pewno również ma jakiś sekret. Nie chciała jednak wiedzieć co to. Nie chciała w ogóle o nim myśleć.
    Przyszła do biblioteki zaraz po ich rozmowie. W końcu to tutaj miała przyjść po nią Ginny. Podeszła ospale do kolejnego regału i sięgnęła po gruby tom pokryty warstwą kurzu. Usiadła przy biurku i powoli przekładała kartki. Na ciężkich stronnicach widniały skomplikowane rysunki przeróżnych minerałów i kamieni oraz ich dokładne opisy. Nagle oczom Hermiony ukazała się strona, która ją zaintrygowała. Tytuł wypisany czarnym atramentem głosił:


„KRYSZTAŁ KSIĘŻYCOWEJ NOCY”


Pod nim widniał nieco wytarty rysunek przedstawiający śnieżnobiały kamień. Hermiona przypomniała sobie, jak w trzeciej klasie odwiedziła z Harrym i Ronem Hogsmeade. Była zima, a oni stali na wzgórzu i wpatrywali się we Wrzeszczącą Chatę. Już mieli odchodzić gdy Hermiona poczuła coś pod swoim butem. Zatrzymała się i wygrzebała ze śniegu niewielki kryształ niemal całkowicie zlewający się barwą z pokrywającym go białym puchem. Coś mówiło jej żeby wzięła go ze sobą, mimo że rozsądek kazał jej zostawić tajemnicze znalezisko. Gdy chłopcy oddalili się, nie miała czasu na rozmyślania. Schowała kamień do kieszeni i pobiegła do przyjaciół. Gdy znów znalazła się w Hogwarcie, od razu poszła do biblioteki. Przeszukała niemal wszystkie książki o kamieniach i magicznych kryształach, jednak niewiele udało jej się znaleźć. Dowiedziała się tylko tyle, że piękny kryształ mogą znaleźć jedynie nieliczni, oraz że jest jednym z niewielu kamieni, na który można nakładać zaklęcia. W każdej książce znajdywała dopisek, że mogą to czynić tylko doświadczeni czarodzieje, gdyż właściwości jakie zyskiwał po tego typu eksperymentach wciąż były nieznane i mogły stanowić zagrożenie.
    Przejechała palcem po rysunku kamienia zawartym w grubej księdze. Zastanawiała się jak to możliwe, że wcześniej nie zwróciła na nią uwagi. Wzrok przeniosła na zapisany drobnym druczkiem opis i na fragmenty zapisane pismem runicznym. Powoli analizowała każde słowo, skrupulatnie notując na kawałku pergaminu najważniejsze informacje.


    „Kryształ księżycowej nocy, znany również jako Kryształ pięciu księżyców, to niezwykle rzadko spotykany kamień. Można go znaleźć tylko w przeddzień nocy pięciu księżyców, kiedy to z niewidzialnego staje się śnieżnobiały. Jest to jedyny na świecie kamień, który mimo że sprawia wrażenie niewinnej ozdoby, może stać się zarówno pomocny jak i niebezpieczny, a nawet zabójczy. Jego właściwości nie zostały dokładnie zbadane, wiadomo jedynie, że przed nałożeniem zaklęć kryształ ten przywiązuje się do swojego znalazcy, łącząc się na zawsze z jego duszą. Odtąd służy jemu, i tylko jemu. Z tej przyczyny zakazano jego posiadania, w obawie przed czarnomagicznym jego zastosowaniem przez niektórych czarodziejów. Nie zbadano, czy reaguje również z eliksirami...”


    Nie czytała dalej. To w zupełności jej wystarczyło.
    Niebezpieczny...
    Zakazany...
    Czarnomagiczny...
    Te słowa wryły jej się w pamięć na dłuższy czas. Ale skoro był zakazany to jak to możliwe, że nikt przez te lata nie odkrył, że posiada go przy sobie. Przypomniała sobie o ostatnim przeczytanym zdaniu. „Nie zbadano, czy reaguje również z eliksirami.” Mogła spokojnie odpowiedzieć, że tak. Na własne oczy widziała, jak wchłonął czarny płyn, zmieniając tym samym swoją barwę. Opis z książki wytłumaczył jej również, czemu czuła, że medalion ją wzywał.
    Przeszedł ją dreszcz, gdy nagle poczuła czyjś dotyk na swoim ramieniu. Gwałtownie się odwróciła jednocześnie zamykając księgę.
    - Spokojnie, Miona – zaśmiała się Ginny.
    - Wystraszyłaś mnie.
    - Wiedziałam, że lubisz książki, ale nie sądziłam, że aż tak na ciebie działają – usiadła obok niej. – Co tam czytasz?
    - A... nic takiego – odpowiedziała zakłopotana Hermiona. – Takie tam in-formacje o kamieniach i kryształach. Nie wiadomo kiedy mogą się przydać.
    - Fakt – westchnęła rudowłosa. – To co? Idziemy?
    - Gdzie?
    - Do Hogsmeade, przecież Harry ci mówił.
    - No tak – uśmiechnęła się, wstając z miejsca. Szybko odniosła księgę na miejsce, schowała pergamin do kieszeni i wyszła razem z Ginny...



***



    Dzień powoli zbliżał się ku końcowi. Hermiona razem z przyjaciółmi siedziała właśnie w Trzech Miotłach popijając piwo kremowe. Wszyscy byli w wyśmienitych humorach i co chwilę salę wypełniała salwa śmiechu. Nagle drzwi do sąsiedniego pomieszczenia otworzyły się z hukiem, a w progu pojawili się Draco z Blaisem, a za nimi Crabbe i Goyle.
    - Co tam, szlamy? – zaśmiał się Zabini przechodząc obok ich stołu.
    - Odwal się, kretynie – wyrzucił przez zęby Ron, zaciskając pięści.
    - Ooo, rudzielec chyba chce oberwać – złowieszczy śmiech rozniósł się po pomieszczeniu.
    - Zostaw go, co? – odezwała się Hermiona, patrząc z zażenowaniem na Ślizgona.
    - Szlama się stawia? Pokaż jej, Draco – odezwał się do przyjaciela, który wyszedł na przód. Hermionę przeszedł dreszcz. Wiedziała, że teraz medalion jej nie pomoże. Zostawiła go przecież w walizce w dormitorium, żeby się nie narażać. Jakie było jej zdziwienie, gdy Draco patrząc na nią tylko złowieszczo się uśmiechnął, nie sięgając nawet po różdżkę.
    - Nie mam zamiaru brudzić sobie rąk – odparł cicho, odwracając się. Jego przyjaciele nie mogli uwierzyć w to, co właśnie zobaczyli. – Chodźcie! – zawołał ich tonem przywódcy. Ślizgoni popatrzyli po sobie, by za chwilę skierować wzrok na Hermionę. – No, ruszcie się! – warknął zniecierpliwiony Malfoy i skierował się do wyjścia. Cała trójka podążyła za nim zatrzaskując za sobą drzwi.
    - To było dziwne – podsumował Harry, dopijając swoje piwo kremowe.
    - No, trochę – odpowiedziała Hermiona. – To co, idziemy już?
    - Chyba już musimy – stwierdziła Ginny, po czym wszyscy wstali. Wyszli przed budynek, gdy nagle pod stopą brązowowłosej coś zapiszczało. Spojrzała zaskoczona w dół i zobaczyła małego szczura, któremu niechcący przydeptała ogon. Chwyciła go w dłoń i podniosła do góry. Przedziwna myśl przemknęła przez jej głowę. Nie namyślając się długo, wsunęła zwierzątko pod poły płaszcza i ruszyła za przyjaciółmi...



***



    Po powrocie do Hogwartu w dormitorium Ślizgonów zapanowało poruszenie. Draco właśnie przekroczył jego próg, gdy doskoczył do niego Blaise, a zaraz za nim Goyle.
    - Możemy pogadać? – spytali.
    - O czym? – odparł obojętnie Draco, rozsiadając się w fotelu.
    - Chociażby o tym, co wydarzyło się w Trzech Miotłach – odpowiedział ci-cho Zabini. W jego głosie słychać było gniew.
    - A coś się wydarzyło? – próbował spławić ich Malfoy, obracając w pal-cach różdżkę.
    - Czemu nie odpłaciłeś tej Granger?
    - Powiedziałem przecież, że nie chcę sobie brudzić rąk.
    - Jakoś wcześniej cię to nie powstrzymywało – burknął pod nosem Goyle.
    - Słucham? – obruszył się Draco, podnosząc się w fotelu.
    - Goyle ma rację. Zmieniłeś się Draco – powiedział spokojnie Blaise. Mal-foy spojrzał na niego ze zdziwieniem. – Ciągle gdzieś znikasz. Wiemy, że masz jakąś misję. Szkoda, że nie chcesz nam zdradzić szczegółów. Ale mniejsza o to. Mamy wrażenie, że zmienił się twój stosunek do Gryfonów.
    Draco wybuchnął głośnym śmiechem.
    - No to złe macie wrażenie – odparł, kładąc nogi na stoliku.
    - To czemu nie traktujesz ich tak jak kiedyś? – znów burknął Goyle, zupeł-nie jakby bał się Malfoya. – Nie walczysz z nimi, nie przezywasz ich? Że nie wspomnę o tej szlamie Granger...
    - Masz coś do Granger? – zapytał wstając. – To sam stocz sobie z nią poje-dynek. Chętnie go zobaczę.
    - Ześwirowałeś przez tą szlamę! – krzyknął nagle Goyle.
    - Coś ty powiedział? – odpowiedział przerażająco spokojnie Draco.
    - To wszystko zaczęło się wtedy, gdy dwa lata temu znaleźliśmy ją na ty-łach zamku! – krzyczał.
    - O czym ty mówisz? – zainteresował się Blaise. – O czym on mówi, Draco?
    - O niczym – odburknął Malfoy, zaciskając pięści. Czuł jak powoli wypeł-nia go rozdrażnienie.
    Goyle zaśmiał się, a Draco stał jak wryty wpatrując się w niego morder-czym spojrzeniem. Nigdy mu się nie sprzeciwiał, więc cała ta sytuacja trochę go zaskoczyła.
    - Mówię o tym, że od tamtego czasu zaczął mieć urojenia!
    - Odszczekaj to! – warknął Draco, już nie powstrzymując gniewu. Nikt nie będzie mu wmawiał, że miał wtedy urojenia. Wiedział, co widział. Wiedział, co czuł. Po jego dłoni znów przeszedł dreszcz. Nie potrafił powiedzieć, co się z nim działo.
    - Nie mam zamiaru. Odbiło ci!
    Tego Malfoy już nie mógł znieść. Wyciągnął różdżkę i podszedł do chło-paka dociskając mu ją do gardła. Ujrzał cień strachu w oczach osiłka.
    - Powiesz jeszcze słowo, a pożałujesz! – wycedził przez zaciśnięte zęby. Poczuł jak na jego ramionach zaciskają się czyjeś ręce, odciągając go od Goyla.
    - Uspokójcie się! – krzyknął Blaise, który wciąż trzymał rozwścieczonego Dracona.
    - Odwalcie się wszyscy ode mnie! – warknął Malfoy, wyrywając się Zabi-niemu i wyszedł pospiesznie z dormitorium trzaskając z całych sił drzwiami...



***



    Rozglądnęła się uważnie dookoła i poszła szybkim krokiem przed siebie, chowając coś skrzętnie pod szatą. Doszła prędko do łazienki Jęczącej Marty i po cichu weszła do środka. Światło księżyca błyskało przez szyby pokrywając swoją poświatą zachlapaną posadzkę. Hermiona sięgnęła szybko pod szatę i wyciągnęła spod niej szczura, którego znalazła w Hogsmeade. Włożyła go do pustej umywalki i sięgnęła na swoją szyję. Zdjęła medalion i owinęła łańcuszkiem zwierzę.
    - No to teraz przekonam się, co stworzyłam – szepnęła do siebie wycią-gając różdżkę. Oglądnęła się jeszcze raz za siebie, upewniając się, że nie ma tu nikogo oprócz Jęczącej Marty i rzuciła na szczura pierwsze lepsze zaklęcie. Zwierzątko pisnęło, jednak czar odbił się od niego jak od lustra. Hermiona otworzyła szeroko oczy. Powtórzyła czynność jeszcze kilka razy, ale za każdym razem skutek był ten sam. Szczur wciąż był w umywalce, cały i zdrowy. Jęcząca Marta zawisła nad nim z osłupiałą miną, podczas gdy Hermiona, zapatrzona w lewitującego nad nią ducha, rozmyślała nad kolejnym zaklęciem...



***



    Draco zapatrzył się w odbijający się w jeziorze księżyc. Stał na Wieży Astronomicznej już kilka godzin. Nie mógł uwierzyć, że ktokolwiek mu się sprzeciwił, a już na pewno nie podejrzewał o to Goyle’a. Westchnął głęboko. Wiedział, że nie traktuje Granger tak jak kiedyś. Za każdym razem gdy kierował swoją dłoń do różdżki, coś hamowało ją w połowie drogi. Może to był ból, a może strach, do którego nie chciał się przyznać. Sam nie wiedział co się z nim działo gdy ją widział. Wiedział tylko, że widok medalionu na jej szyi paraliżował go całkowicie. Nie był wtedy w stanie nawet się do niej odezwać.
    Kopnął z rozdrażniem stojący nieopodal kufer i powolnym krokiem ruszył na dół. Gdy mijał właśnie korytarz, na którym znajdowała się łazienka Jęczącej Marty, zatrzymał się. Zaczął nasłuchiwać. Z oddali usłyszał odgłos rzucanych zaklęć. Zastanowiło go to, w końcu była już noc. Powoli zaczął zbliżać się do źródła dźwięku. Wyglądnął zza rogu i momentalnie się schował, widząc w łazience jakąś kobiecą postać. Znów ostrożnie wysunął głowę, próbując wypatrzyć, kim jest tajemnicza nieznajoma. Jak wielkie było jego zdumienie, gdy rozpoznał w niej Hermionę. Powietrze znów przeszył świst zaklęcia. Jednocześnie usłyszał cichy pisk dochodzący z umywalki. Wytężając wzrok, ujrzał niewielkiego szczura owiniętego jej medalionem. Nic mu nie pasowało. Czemu Granger miałaby rzucać zaklęcia na małe zwierzę? Zrozumiał wszystko gdy wypowiedziała kolejne zaklęcie.
    - Incendio  – szepnęła. Umywalka zajaśniała językami ognia. Draco był pewny, że szczur doszczętnie spłonął. Gdy ogień zgasł, wytrzeszczył szeroko oczy. Nie mógł uwierzyć w to, że mały bezbronny zwierzak tkwił nietknięty w spalonej umywalce. Domyślił się, że to sprawka medalionu. Wiedział, że powinien donieść na Granger, jednak ciekawość wzięła górę. Wciąż tam stał, obserwując jak wszystkie zaklęcia odbijają się od zwierzęcia. W jego głowie błysnęła myśl. Był ciekawy, czy kryształ jest w stanie odbić również zaklęcia niewybaczalne. Zamarł, gdy usłyszał jedno z nich w ustach Hermiony. Nigdy nie spodziewał się, że jest w stanie je wypowiedzieć.
    - Crucio.
    Włosy zjeżyły mu się na karku, gdy po całym korytarzu rozniósł się przeraźliwy pisk szczura. Przerażona dziewczyna szybko przerwała zaklęcie, rozglądając się nerwowo dookoła i oddychając głęboko. Draco przywarł do ściany, zaskoczony i jednocześnie przerażony. Dopiero po chwili odważył się wyglądnąć z powrotem. Właśnie wtedy poczuł, że nie jest sam.
    - Niesłychane – usłyszał nad swoim uchem głos, który wywołał u niego dreszcz...




____________________________________

pisane przy:
* Hans Zimmer - General Zod (Man Of Steel OST)
* Jesper Kyd & Lorne Balfe - Everything Changes (Assassin's Creed: Revelations OST)

____________________________________

Witam! Wreszcie wstawiłam drugi rozdział. Wiem, że może nie jest idealny ale uznałam, że za długo panowała tu cisza, więc proszę. Jednocześnie przepraszam wszystkich, którzy wchodzili tutaj i zamiast widzieć nowy rozdział czytali informacje o ciągłym jego przesuwaniu. Szkoła jest niestety bezlitosna :c
Także zapraszam do czytania i z góry dziękuję za komentarze :)


.

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajne! Z niecierpliwością czekam na ciag dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuuudowny xd ♥ Jak dla mnie to oni mogą być już razem, ale no xd hehehhe xd czekam na kolejny :D ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahjajajajaj, cudowny!
    Masz na serio wspaniały pomysł na opowiadanie :D
    Nie mogę doczekać się NN <3


    @EmpireOfMalfoy

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero zaczynam się oswajać z Dramione, dlatego nie mam zbyt dużego doświadczenia w czytaniu takich opowiadań xD Ale jeśli chodzi ogólnie o potterowskie fanfiki, to lubię coś lekkiego. Ten rozdział właśnie tak się czytało. Bez zbędnego zagmatwania, no, pewnie dlatego, że to dopiero drugi odcinek.Będę musiała nadrobić ten pierwszy i pewnie jeszcze prolog, ale to nie problem.
    Widzę, że Draco wkracza na scenę już na samym początku opowiadania, nie bawisz się w lanie wody, tylko konkretnie, jak zdecydowana kobieta xD
    Widzę, że poza oczywistym wątkiem romansu (jeszcze przyszłego) z Draconem, dodajesz bonusowy, magiczny wątek. To bardzo dobrze, każdy lubi poczytać coś niekonwencjonalnego, zwłaszcza w tak powszechnym temacie jak Dramione, Huncwoci czy Sevmione. Bo przecież ile można czytać o zakazanej miłości, która prędzej czy później wybucha i... tyle.
    Strasznie mi się podoba to, że piszesz nie tylko z perspektywy Hermiony, ale i Dracona. To bardzo urozmaica całe opowiadanie, przecież nigdy nie wiadomo, kogo możemy spodziewać się w następnym odcinku ;>
    O kurcze, końcówka niesamowita, wywołała zamieszenie i sprawiła, że już chcę kolejny rozdział. Oto jest jedna wada czytania na bieżąco opowiadania. Trzeba czekać na kolejny odcinek, nie można tak po prostu kliknąć następnego, jak jest przy nadrabianiu.
    Jeszcze nie ogarnęłam Twojego bloga i zakładek, więc nie wiem, czy informujesz o kolejnych odcinkach, jeśli tak, to bardzo bym prosiła:
    www.douce-fleur.blog.onet.pl
    Już się nie mogę doczekać! xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, pisz więcej! ;*
    Zapraszam do mnie, naL
    http://chodz-ze-mna-w-ogien.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe co bardziej fascynowało Draco - Hermiona czy medalion...

    Tak jak i nigdy nie dowiemy się co wydarzyło się dalej, a to boli, ech...

    Nie jestem dobra w pisaniu komentarzy, ale jedno jest pewne - strasznie mi się podoba ten fic i serio, przeczytałabym i sto rozdziałów do końca tego weekendu, gdyby były tak samo ciekawe, nawet jeśli sesja tuż-tuż i zaliczeń masa... Ale cóż... Cieszę się i to ogromnie, że dałaś mi się zapoznać chociaż z tym kawałkiem.

    Życzę wszelkiego rodzaju Weny i pozdrawiam :)

    Katie

    OdpowiedzUsuń